Choruję na boreliozę ponad 3 lata. W 2003 roku było ukąszenie i dodatni test Elisa. Zaufałem lekarzom i po 2 tyg. zinnatu był koniec terapii. Przez pierwsze 2 lata oprócz dziwnych atopowych zmian skóry, nic się w zasadzie nie działo. Rok temu nastąpiła zapaść. Obudziłem się rano w innym świecie. Objawy psychiczne, totalna bezsenność, szpileczki, reflux, nerwobóle, otumanienie, palpitacje, wszystko nagle jak grom. Dzięki forum od razu wiedziałem, że to borelioza. Wylądowałem w Tworkach z diagnozą zaniku mięśni obręczy barkowej i nerwicą. Dostałem Coaxil na depresję i ten lek pozwolił mi przetrwać kryzys psychiczny. Ponieważ bałem się antybiotyków, próbowałem bez rezultatów metod naturalnych. Jak już było tak źle, że nie mogłem ani się ubrać, ani biec, ani podnieść ręki, to dojrzałem do antybiotyków. Najpierw rocephin 2x2g 4 tyg., potem tetra 1500 plus tinidazol zamiennie zinnat 2x500g. Leczenie trwa ponad 3 miesiące i co mnie zastanawia, przebiega bez herxów. Ale poprawa jest zasadnicza. Już po miesiącu rocephinu odzyskałem energię i chęć do życia. Mogę biegać a nie mogłem, mogę się ubrać a nie mogłem założyć spodni. Prosty test: rzut kamieniem, który 3 miesiące temu był niewykonalny, teraz jest prawie bezbolesny. Bólu nie mam, śpię dobrze. Grałem z synem godzinę w tenisa i było całkiem ok . Jest tylko jeden problem, w zasadzie dwa. Strasznie rozklekotane stawy barkowe oraz zanik mięśni obręczy barkowej i ramion. Ubytek
mięśni i utrata ich siły jest bardzo wyraźna i co najgorsze, ciągle postępuje. Łopatki pleców to już sama kość :(.
|
|||||